Do przeczytania książki zachęciły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze poszukiwania innych ciekawych autorów literatury czeskiej niż Bohumil Hrabal a także szalenie pozytywna recenzja na jednym z blogów. Szybko przeszukałam Allegro i znalazłam nowiutką książkę w bardzo atrakcyjnej cenie - jak można było nie kliknąć?
Niestety... zawiodłam się. Książka bardzo mnie zmęczyła, jednak przeczytałam do końca. Po pierwsze wydała mi się suchą opowieścią. Praktycznie żadnych dialogów, takie zapiski jakby z pamiętnika osoby nie potrafiącej przelewać emocji na papier. Około 100 lat z życia rodziny zamieszkującej tytułowy czarny domek w małej mieścinie na południu Czech. Coś się działo, coś się nie działo, jednak nic mnie w tej książce nie zafascynowało. Moje znużenie doprowadziło do tego, że szukałam błędów językowych. I o dziwo znalazłam ich kilka. A dokładniej błędów tłumacza.
Chcę nadmienić, że nie jestem ekspertem językowym, nie mam wykształcenia filologicznego, moja znajomość czeskiego jest dobra - ale nie perfekcyjna. Jednak w kilku miejscach wydawało mi się, że niektóre wyrazy, zdania są oderwane od całości. I faktycznie, odpowiadało im jakieś czeskie słowo, które można przetłumaczyć na dwa sposoby. Tłumacz wybrał ten mniej trafny, który wcale nie pasował do kontekstu. To tak jakby Polak pisał książkę o pięknym zamku i jakiś Czech przetłumaczył ją używając zamiast "hrád" słowa "zip".
Dla mnie książka zdecydowanie za nudna.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz